Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

DWA NIEDŹWIEDZIE I LIS

Bieszczadzka majowa sobota. Niedźwiedzie, martwy młodziutki lisek ( chyba lisek), resztki zagryzionego byka jelenia, lisy, sarna. Jak na jedno późne sobotnie popołudnie to mnóstwo wrażeń. Szczególnie emocję towarzyszyły mi najpierw przy skrytym podejściu do lisa , a po zachodzie słońca podejście blisko niedźwiedzicy, którą wcześniej dostrzegłem i obserwowałem z daleka. Wiosna w pełni , zwierzęta uaktywniły się. Smutne , aczkolwiek to normalne w naturze , było natknięcie się na resztki zagryzionego jelenia oraz martwego, małego liska. Byk pewnie był stary z dużym, grubym porożem. Odrastające , tegoroczne poroże zostało częściowo połamane ( zgryzione ? ). Martwego małego liska wykrył pies. Nie zauważyłbym go w trawie. Na łąkach w trzech miejscach dostrzegłem polujące lisy. Do jednego spróbowałem i udało mi się podejść na odległość trzydzieści- czterdzieści metrów. Leżałem na skraju łąki , przy brzegu potoku długi czas obserwując jego „myszkowanie”. Większy pies po dłuższym czasie zaczął się nawet nudzić obecnością lisa. Podgryzał sobie psią trawkę, odwrócił się plecami do lisa. Mały siedział i cały czas obserwował lisa tak jak ja. Dwa razy lis musiał coś usłyszeć, bo usiadł i patrzył w naszą stronę. W tych momentach leżałem nieruchomo, nie robiłem zbyt wiele zdjęć. Po kilkunastu minutach lis przeszedł trochę dalej i znikł w lesie. Zadowolony z obserwacji, której owocem było kilka filmików i wiele zdjęć ruszyłem dalej na wędrówkę. Wyszedłem na pobliskie wzgórze, żeby rzucić okiem na najbliższe , widoczne łąki. Po kilku minutach na odległej mniej niż pięćset metrów łące dostrzegłem dorosłego niedźwiedzia, który zszedł z niej w kierunku potoku. Za chwilę tą samą łąkę przekroczyły dwa następne .Jeden mniejszy, drugi większy. Obydwa znikły w gęstwinie okalającej potok biegnący dnem doliny. Po kilku minutach para składająca się z mniejszego i większego niedźwiedzia wróciła na łąkę. Niedźwiedzie skrosowały ją idąc w górę i znikły w zarośniętym jarze schodzącym od lasu do potoku. Niewiele minut później obydwa pojawiły się na sąsiedniej, bliższej mnie łące. Miejsce do obserwacji miałem dobre. Leżałem w prawie najwyższym miejscu łąki. Przemieszczałem się tylko w obrębie kilkudziesięciu metrów. Niedźwiedzie ponownie zeszły w kierunku potoku i znikły między krzakami i drzewami. Zastanawiałem się , gdzie się pojawią , a jeśli nie to czy mój powrót do samochodu przez miejsce w którym się pojawiły będzie bezpieczny. Długo tym głowy nie musiałem sobie zawracać. Niedźwiedzie przekroczyły potok i dostrzegłem je ponownie między drzewami po mojej stronie strumienia w zarastającej dolince do której opadało zbocze mojej łąki. Odległość była około dwieście metrów. Niedźwiedzie trochę popasły się na trawie i weszły wyżej w dolinkę znikając mi z oczu. Szybko zmieniłem pozycję o ponad sto metrów. Warto było. Po raz czwarty dostrzegłem niedźwiedzie po drugiej stronie dolinki idące do kępy drzew położonej na grzbiecie górskiej łąki. Znikły w niej. Nie było je widać. Po kilku minutach zszedłem w dół doliny i przybliżyłem się trochę do kępy drzewek idąc skrajem gęstwiny rosnącej w dolince. Z kępy wybiegła sarna. Nie odważyłem się podejść blisko kępy drzew w której znikły niedźwiedzie. Postanowiłem wracać. Gdy zacząłem schodzić do potoku dostrzegłem niedźwiedzie po raz piąty. Były już za kępą drzew na drugim wzgórzu. Niewiele się zastanawiając postanowiłem wykorzystać ukształtowanie terenu. Biegiem udałem się w kierunku opuszczonej przez niedźwiedzie kępy drzew . Zdyszany po biegu do góry , niczym wyszedłem wyżej zakrzaczenia na otwartą przestrzeń łąki z widokiem na drugą stronę małego jaru oddzielającego mnie od niedźwiedzi, musiałem się zatrzymać na chwilę, żeby złapać oddech. Musiałem uspokoić oddech, aby mieć silę wrzeszczeć, gdyby próbowały mnie zaatakować i wystarczająco energii do beznadziejnej, ale jednak obrony. Bieg był wyczerpujący. Jednak warto było. Niedźwiedzie były blisko mnie. Tu , gdzie byłem już były, więc szansa , że wrócą w to samo miejsce była mała. lekki stresik jednak miałem. Położyłem się w trawie. Psy siedząc obok mnie jak zastygłe , obserwowały niedźwiedzie. Po krótkiej aktywności obydwa niedźwiedzie ułożyły się do odpoczynku. Nie widząc, żeby miały zamiar przerwać odpoczynek dyskretnie wycofałem się. Gdy byłem przy pierwszych drzewkach na dnie doliny zacząłem iść nie kryjąc swojej obecności. Mniejszy niedźwiadek chyba nas dostrzegł albo usłyszał. Usiadł i zaczął nas obserwować. Zatrzymałem się przy drzewie i ponownie zacząłem robić zdjęcia. Nie było daleko. Po chwili zainteresował się sytuacją większy niedźwiedź. W chwilę później zaniepokojony pobiegł w pobliskie krzaki. Jakby z ociąganiem się , zainteresowany mną i psami, dopiero po minucie lub dwóch niedźwiadek udał się za nią. Będąc już kilkaset metrów dalej, w gęstniejącym zmroku, zobaczyłem je jeszcze raz. Daleko pod lasem , w pobliżu gruntowej drogi. Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do jednego z najlepszych bieszczadzkich, bezkrwawych polowań. (17.05.2020r.).