Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

NA BIESZCZADZKICH PRERIACH

Gdy wczesną wiosną obserwowałem w tej okolicy dwadzieścia cztery żubry myślałem, że to dużo. Tak myślałem do wczoraj. Wczoraj miałem szczęście spotkać trzydzieści siedem żubrów, żubrzyc i żubrzątek. Zobaczyłem stado z daleka jak wychodzi z lasu na łąkę. Zbliżała się 18.40. Z odległości ponad kilometra , oddzielony dwoma dolinami i dwoma grzbietami schodzącymi do głównej osi doliny z dominującej w okolicy góry, nie widziałem, że mam do czynienia z tak dużym stadem. Jednak , gdy zobaczyłem kilka sztuk rzuciłem się szybkim marszobiegiem w ich kierunku. Wiedziałem , że jak zacznę schodzić w pierwszy potok to stracę je na około piętnaście -dwadzieścia minut z oczu. Na tyle oceniłem szybkie podejście w pobliże stada. Po ostatnich dwóch wypadach, kiedy spotkałem tylko dwa razy po dwa żubry mocno nabrałem ochoty na coś więcej. Mimo , że szedłem pod słońce warunki zrobiły się dobre. Słońce opadające do linii horyzontu schowało się za gęstymi chmurami. Przestało razić w oczy. Gdy po prawie dwudziestu minutach morderczego marszobiegu ukazał mi się widok całego stada z bliska wiedziałem, że warto było pędzić z sercem walącym na granicy zawału i o mało nie wyplutymi płucami od łapania powietrza. Ulokowałem się między kilkoma brzozami skąd wygodnie obserwowałem aktywność stada i robiłem zdjęcia. W powietrzu wiszą chyba żubrze feromony. Kilka razy byki obwąchiwały pod ogonem żubrzyce. Raz nawet doszło do przepychanki rogami między dwoma samcami. Po kilkudziesięciu minutach, gdy cześć stada zaczęła się chować za grzbietem łąki zmieniłem miejsce obserwacji. Przy podejściu natknąłem się na sarnę. Zaskoczony zrobiłem jej tylko trzy zdjęcia. Ona też zaskoczona, znieruchomiała tylko na kilka sekund. Gdy oceniła, że grozi jej niebezpieczeństwo skoczyła w zadrzewiony potok. Nowe miejsce obserwacji wybrałem od strony lasu z którego żubry wyszły. To była dobra decyzja. Żubry mnie nie widziały, ani nie czuły. Stojąc lub siedząc na skraju lasu zlałem się z jego półmrokiem. Razy tylko żubry cosik ( pewnie mnie) usłyszały od strony lasu i podbiegły w panice kilkadziesiąt metrów w kierunku samotnego drzewa. Tam się zgrupowały i tam przygotowały do nocy. Opuściłem je , gdy zrobiło się za ciemno na robienie zdjęć. Poszedłem głębiej w las i niezauważony przez nie wróciłem sąsiednim wzgórzem do drogi w dolinie. To był bardzo udany wieczór. Wcześniej w górze doliny miałem szczęście obserwować samicę błotniaka oraz śmiałka na motolotni.