Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

NIEDZIELNA WĘDRÓWKA

Niedzielna wędrówka ( 09.05.2021r.0. Bocian czarny, orlik krzykliwy z upolowaną żaba, padalec, jelenie i piękne okolice jeziora solińskiego. Sześć łani podeszło bardzo blisko miejsca, gdzie siedziałem za krzakami tarniny,pierwszym miejscu odpoczynku. Podeszły tak blisko,że Czarek zaczął warczeć ( słychać na filmiku przy końcu-filmiki na stronie FB willi). Musiałem zareagować powiedzieć „nie wolno”. Jelenie pasły się kilkanaście minut tuż za krzakami. Nie wiedziały, że tak blisko jestem z psami. Dopiero, gdy były kilkadziesiąt metrów z boku jedna z łani chyba poczuła zapach ( wiatr wiał wzdłuż osi doliny ) i zaczęła patrzeć w miejsce skąd przyszłą, ale nic nie wypatrzyła. Niepokojone oddaliły się i weszły na końcu łączki do lasu. Tak było przy pierwszym miejscu odpoczynku. Wcześniej wspinając się po stromym zboczu przez skałki na „mój” punkt widokowy wypatrzyłem padalca. Reks stał obok padalca ale go nie zauważył. Wcześniej Czarek też obok przebiegł i nic nie wyczuł. Stamtąd zrobiłem zdjęcia jeziora. Kilometr dalej od miejsca obserwacji łań w powietrzu wypatrzyłem bociana czarnego. W Bieszczadach mieszkają na stałe. Spotykam je każdego roku. Są płochliwe tak jak czaple siwe. Nie są łatwe do spotkania , bo zamiast wiosek i bliskości ludzi preferują lasy. Stąd też ich druga nazwa, leśny bocian. Jednak celem mojej wędrówki był nie bocian czarny. Na niedzielę zaplanowałem orlika krzykliwego. Orlika tego dnia wcześniej słyszałem , ale nie widziałem. Ten duży, drapieżny ptak lubi polować na piechotę. Często zamiast w powietrzu jest gdzieś na łące i łazi po młakach. W górze doliny wybrałem drugie miejsce na wypoczynek. Siedziałem tam długo i wreszcie dostrzegłem orlika. Orlik „ robił za bociana”. W dziobie trzymał żabę i z nią próbował frunąc w dół doliny. Silny, przeciwny wiatr mocno mu to utrudniał. Cel osiągnąłem. Orlika blisko zobaczyłem. Trochę jeszcze powłóczyłem się po okolicznych łąkach, ale poza pojedynczymi lub małymi grupkami jeleni, które zaczęły późnym popołudniem wychodzić na łąki oraz krążącymi daleko parą myszołowów i orlikiem nic ciekawego nie wypatrzyłem. Za to w drodze powrotnej natknąłem się na chmarę jeleni liczącą około dwadzieścia osobników. Odgłos samochodu z dołu doliny spowodował, że zaniepokoiły się. Nie pobiegły jednak daleko . Po kilkudziesięciu metrach zatrzymały się i poszły pod pojedyncze drzewo na skraju łąki, którego korona mocno była podświetlona przez zachodzące słońce. W nowym miejscu część jeleni wzięła się za dalsze skubanie zielonej trawy , a cześć zaczęła wylęgiwać na ziemi ,czujnie obserwując najbliższe otoczenie.