Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

BÓBR ŻUBRY I PIOTR

Długi czerwcowy weekend 2021. Na wędrówce, nie tylko z psami. Piotrka, serdecznego Kolegę, którego znam od czasów zawodowej służby wojskowej, wziąłem do jednej z dolin w których można spotkać żubry i bobry. Piotrek ponownie ze swoją żoną i znajomymi zawitał u mnie w Willi Esculap. W tamtym roku wyprawa w to samo miejsce , o tej samej porze roku, nie udała się. Natknęliśmy się wtedy tylko na ślady żubrów. Tym razem było dużo lepiej. Na początku wędrówki, w górnej części doliny, zbliżyliśmy się do bobrowiska i dostrzegliśmy bobra. Bóbr po krótkiej „kontroli bezpieczeństwa”w bobrowisku, które przemierzył pływając powoli, odważył się wyjść na brzeg. Na brzegu zaczął żerować. Trochę dalej w bocznej dolince dostrzegliśmy następnego. Pływał. Ten szybko znikł pod wodą. Bóbr się schował, ale na pobliskim drzewie usiadł dzięcioł duży w poszukiwaniu larw. Dał się przez krótką chwilę poobserwować. Nie ociągając się jednak, szybko poszliśmy dalej. Żubry były naszym celem. Perspektywa zobaczenia żubra nie zapowiadała się się dobrze. Nigdzie na łąkach nie dostrzegłem świeżych śladów ich bytowania. Trochę jednak się nam poszczęściło. Niedaleko celu naszej wędrówki, jakim był dobry punkt obserwacyjny na pobliskie łąki w dolinie, dostrzegłem w lesie grupkę kilku żubrów. Daleko były i niedługo były widoczne, ale były. Na łące przy „żubrowym” lesie, Piotrek wypatrzył sarenkę. Prawie w tym samym miejscu na rozlewisku potoku pojawiła się kaczuszka. Młoda krzyżówka śmiało pływała po małym akwenie. Nie uciekła, nie skryła się w szuwarach, mimo naszej dość bliskiej obecności. Do celu wędrówki dotarliśmy chwilę później, gdzie byliśmy, aż do zachodu słońca i troszkę dłużej. Dwa razy pojawiła się nad naszymi głowami słonka patrolująca swój teren, ogłaszając swoją obecność charakterystycznym głosem. Wcześniej można było ją usłyszeć, niż zobaczyć. Niestety, mimo naszego wypatrywania żubrów, ani ich ani innej zwierzyny nie dostrzegliśmy. Wracać postanowiłem trochę inną trasą, przez lądowisko szybowców. Tam też lubią wychodzić żubry, gdy jest spokojnie. Szanse oceniałem na nikłe. Gdy wyszedłem na płaszczyznę lądowiska żubrów nie dostrzegłem. Piotrek był bardziej spostrzegawczy. Wcześniej wypatrzył sarnę, teraz żubra. Był jeden byk, niedaleko nas. Szybko nas zauważył. Patrzył „z byka” na nas. Po krótkiej chwili ruszył biegiem w przeciwną stronę lądowiska , gdzie się zatrzymał , znowu zaczął biec, by po kilkudziesięciu metrach zmienić kierunek biegu o sto osiemdziesiąt stopni i zniknąć w lesie. Prawie godzina drogi powrotnej do samochodu, w coraz większych ciemnościach, odbyła się już bez niespodzianek. Wracałem zadowolony,bo cel został osiągnięty. Bieszczadzkie żubry i bobry okazały się”gościnne” pokazując się Koledze z Mazur. Wstydu nie przyniosły.