Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

ORLIK, NIEDŹWIEDŹ I NIEDŹWIEDZICA.

Orliki i dwa niedźwiedzie. Poszedłem oglądać orlika i się udało, ale nie tylko on sprawił mi przyjemność. Tuż przed zachodem słońca wypatrzyłem niedźwiedzia, a potem na zupełnie innej łące , już po zachodzie niedźwiedzicę. Mniejsza była i trochę innego umaszczenia sierści. Obydwa niedźwiedzie były daleko. Samiec pokazał się dosłownie na kilkadziesiąt sekund. Nieśmiało wszedł na zaorane pole i szybko wrócił do lasu. Co innego samica. Ta wyszła na jedną łąkę , z niej przeszła na drugą , a potem na trzecią. Zrobiła nawet stójkę ( pierwszy filmik). Cały czas była na widoku. Gdy zbliżyła się na odległość około sto pięćdziesiąt metrów do miejsca , gdzie wcześniej był pierwszy niedźwiedź ,coś usłyszała, a może wyczuła nosem ślad zapachowy samca i spanikowała. Może. Nie wiem. Innych zwierząt w tamtym miejscu nie zauważyłem. Niedźwiedzica raptownie zaczęła uciekać w kierunku z którego przyszła. Po kilkudziesięciu metrach jednak zatrzymała się, bo nic ja nie goniło i po chwili zastanowienia zrobiła jeszcze jedno podejście w kierunku poletka ziemi, na którym przed zachodem pojawił się samiec. Zeszła w jar pokryty krzakami i drzewami, dzielący łąkę od zaoranego pola. Zeszła tam i już się nie pojawiła. Dla mnie było to czternaste i piętnaste spotkanie spotkanie z niedźwiedziem odkąd wędruję po Bieszczadach. Trzecie tego roku. Trzynaste spotkanie z niedźwiedziem miałem, gdy jeszcze Reksio żył. Zbyt dużo miałem przygód z tym kochanym psiakiem i dlatego tak często wracam myślami i wspomnieniami do tego psa. Mam głupie ( a może nie) wrażenie , że jego zwierzęca duszyczka dalej towarzyszy mi w bezkrwawych łowach. Wracałem wtedy późnym wieczorem samochodem. Jechałem na światłach mijania, niedźwiedzia dostrzegłem z lewej strony drogi, kilkanaście metrów przede mną. Wieczorem i wczesną nocą w tej okolicy zawsze jadę powoli. Na odcinku drogi kilku kilometrów spotkałem już prawie wszystkie zwierzęta, które można w nocy spotkać z wyjątkiem rysia. Trzynaste , jak to trzynastka , mogło być pechowe ( niebezpieczne), a okazało się najbezpieczniejsze spotkanie z niedźwiedziem. Miś podbiegł kilka metrów do przodu,przekroczył rów z lewej strony drogi, wszedł na łąkę, która w tym miejscu schodzi ze wzgórza aż do drogi, na chwilę pół-unosząc się zerknął z ciekawością w stronę samochodu i szybko znikł w ciemnościach. Psy podniecone bliskością misia zaczęły szczekać. Samochód to ich „buda”. Za blisko był. Miłe wspomnienie. . Czternaste i piętnaste spotkanie opisane wyżej też było bezpieczne. Niedźwiedzie były daleko. Wyprawa obfitowała w urozmaicone obserwacje. Gdybym miał więcej refleksu, to w tym dniu zrobiłbym zdjęcie żbika z bliskiej odległości. Szedłem skrajem łąki w cieniu lasu w górę wzgórza, gdy kilkanaście metrów ode mnie z trawy wyskoczył jak sprężyna żbik. Prawie tyle samo miał do lasu co ja do niego. Zobaczyłem go jak na dłoni. Trawa już jest większa i pewnie się gdy mnie spostrzegł przylgnął do ziemi, wziął mnie na przeczekanie. Na pewno słyszał moje człapanie po trawie. Wytrzymał długo, ale „tylko” kilkanaście metrów robi swoje nawet dla najodważniejszego zucha lasu. Inna sprawa, że żbiki do nich nie należą. Na pocieszenie dla żbika zostaje chyba tylko fakt, że wilki, żubry, rysie i niedźwiedzie też przede mną uciekają……..Przynajmniej jak na razie. Rzadko bywa, abym w tej okolicy nie zobaczył łani. Pod wieczór, niedaleko mnie, wyszła jedna i długo się pasła. Zrobiłem jej kilka zdjęć,nagrałem krótki filmik. Łanie to jednak już dla mnie chleb powszedni i nie poświęciłem jej zbyt wiele uwagi. Parę zdjęć , jeden filmik tylko po to, abym w późnym wieku , gdy pamięć szwankuje, mógł wspominać i oglądać wszystko z tego dnia.