Marzec i kwiecień to czas tokowania myszołowów, ale nie tylko. W tym czasie bronią one także zaciekle swoich rewirów. Niedawno, wczesnym popołudniem natknąłem się na pięć myszołowów latających blisko siebie na niebie. Dwa z nich były poszkodowane po walkach. Jeden latał cały czas z opuszczoną prawą nogą, drugi miał ubytki piór na skrzydłach. Widowiskowo wyglądają nagłe zwroty myszołowów w powietrzu, gdy zbliżają się do siebie szponami, obracają grzbietem do ziemi i spadają w wzajemnym kołowrocie. Krótkie są te zwarcia, ale szalenie dynamiczne. Jak widać na zdjęciach o kontuzje jest łatwo. Powietrzne walki i zaloty przyciągnęły uwagę nie tylko moją. Niedaleko mnie polujący lisek trochę z obawą , a może z ciekawością, zerkał w górę na niebo i na to co się tam działo. Okrasą tego popołudnia i „kropka nad nad i” był dla mnie wypatrzony na łące pojedynczy wilczek. Daleko był i nie dostrzegłem go od razu, ale dopiero gdy był na środku łąki.
Może Ci się podobać również
Listopadowy, poranny przymrozek w opustoszałej bojkowskiej wiosce. Do wioski dotarłem przed wschodem słońca. Po drodze samochodowy komputerek pokazał nawet minus cztery. Na […]
Żubry i żbik. Ruja u saren. Wszystko niedaleko zbiornika wodnego. Akwen jest nowy. Wcześniej, niczym został napełniony wodą ( w tym roku […]
Kiedy po trzech dniach po spotkaniu wilka z kawałkiem nogi taszczonej do głębokiego jaru wybrałem się w tą samą dolinę posłuchać zjawiskowego […]
„Nibylis” i kolory bieszczadzkiej, raczkującej wiosny. Nawet wczesną wiosną, gdy oko spragnione kolorów, można je znaleźć popołudniu przed zachodem słońca. Szarzyzna krajobrazów […]