Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

ŻBIK I SIWEK

Bieszczadzka populacja żbika ma się dobrze. Spotykam je, co prawda rzadko, ale w każdej z dolin do których lubię chodzić. Tegoroczny„majówkowy” żbik ze zdjęć był tak zajęty wpatrywaniem się w jedno miejsce na ziemi , że początkowo nie spostrzegł intruzów obserwujących go z niewielkiej odległości. Szedłem z psami. Miałem szczęście , że akurat był blisko na łące , gdy wychodziłem z małego wąwozu, którym biegła droga. Zauważyłem go prawie natychmiast , gdy moja głowa znalazła się powyżej brzegu wąwozu. Psy go tak szybko nie dostrzegły. Wygramoliłem się ostrożnie na skraj wąwozu, usiadłem i zaczęłam go obserwować. Niestety, dość szybko wyczuł moją obecność, a może spostrzegł Lunę beztrosko obwąchującą skraj wąwozu i jak to szczeniak nadmiernie ruchliwą. Czarek żbika dostrzegł, siedział blisko mnie i go obserwował. Żbik , gdy odwrócił głowę w moim kierunku patrzył jakby z niedowierzaniem, że tak blisko byłem. Dyskretnie i prawie jak w zwolnionym filmie zmienił pozycję ,odwrócił się plecami,zerknął w tył przez bark, zrobił kilka ostrożnych kroków do przody, by w chwilę później śmignąć w pobliskie krzaki jak sprinter. Krótkie i niespodziewane , ale przyjemne było to bliskie spotkanie z tym drapieżnikiem. W jesieni po rykowisku znalazłem jedno miejsce, gdzie obserwowałem tego dzikiego kota osiem razy, ale nigdy nie udało mi się do niego zbliżyć na tak bliską odległość jak teraz. Wtedy nie było blisko, ale za to za to obserwowałem jego polowania z pięknymi skokami, bawiłem się w skryte podchody, które jednak zawsze kończyły się moją przegraną. Po „majówkowym żbiku”, w tej samej dolinie tylko trochę później i dalej, spotkałem któryś raz z kolei półdziko żyjące konie .Tym razem zamiast „blondyny” ( gniada klacz z blond grzywą) wziąłem pod obiektyw siwka, białego konika.