Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

NIEDŹWIEDŹ I WILK „Z GŁOWĄ”.

Wczorajszy ( 10.06.2022) wilk był daleko i wlókł jakąś głowę. Chyba zabitego jelonka znalezionego w trawie. Dość szybko przemierzył łąkę i zniknął w zakrzaczonym parowie. Niedźwiedź za to był blisko, tuż obok i był niespodzianką. Miałem zamiar iść na łąkę po drugiej stronie doliny , gdzie pojawił się wilk , ale postanowiłem podejść jeszcze niedaleko w bok na sąsiednie łąki położone po mojej stronie potoku. Następna łąka była oddzielona wąskim językiem lasu schodzącym parowem w dół. Bliziutko. Po około pięćdziesięciu metrach metrach od miejsca postoju i obserwacji wilka znalazłem się na granicy łąk. Czarek dostrzegł niedźwiedzia pierwszy. Znieruchomiał. Widząc jego reakcję wiedziałem , że na łące coś jest. Kilka metrów i byłem obok Czarka. Niedźwiedź był oddalony 60-80 metrów , tuż pod lasem. Siadłem szybko w trawie i zacząłem obserwację. Czarek ze mną. Psisko zachowało się idealnie. Luna była kilka metrów z tyłu jeszcze za krzakami. Niedźwiedzia nie widziała. Widząc postój, a nie widząc niedźwiedzia, zainteresowała się gryzoniami w ziemi. Intensywnie grzebała w ziemi, od czasu do czasu popiskując i prychając cicho, sfrustrowana bezskutecznością takiego polowania. Pozostała przy tej aktywności do końca pobytu niedźwiedzia na łące. Nie wiedziała , że niedaleko jest mocarz bieszczadzkiej puszczy. Niedźwiedź był mocno zajęty wyszukiwaniem jedzenia. Zajęty tym nie dostrzegł tego, ze nie jest sam. Po kilku minutach żerowania polazł do lasu. Na drugą stronę doliny już nie poszedłem, bo liczyłem , że może jeszcze gdzieś na łące w górze doliny po mojej stronie pojawi się napotkany niedźwiedź. Nie pojawił się, ale i ja zbyt długo już nie przebywałem w tej dolinie , bo mój powrót do samochodu trochę przyspieszyła nadciągającą burza, pełna grzmotów i piorunów. Zdążyłem jeszcze zjeść prowiant oraz nakarmić psy karmą w urokliwym miejscu. Kolacja w akompaniamencie wyładowań i obserwacji czterech łani ,które wyszły na łąkę była ekscytująca przyjemnością , ale i walką z myślami , aby ją przerwać i zmykać przed burzą. Nie lubię uderzeń piorunów w górach. Mam wtedy większego „pietra” niż ten , który czasem się pojawia w czasie bliskich spotkań z niedźwiedziem. Psy karmę zjadły, trochę później ja swoje kanapki, popijane ciepłą aromatyczną ( cytryna) herbatą. Prawie szekspirowskie „ być albo nie być” (dłużej), „oto jest pytanie” w mojej sytuacji uzyskało odpowiedź. Byłem ( dłużej) i zdążyłem wrócić jeszcze przed deszczem do samochodu, mimo wiszących ciemnych chmur nad głową i efektownych rozbłysków błyskawic w ciemnościach.