Wetlinka i Solinka to siostry wielkiego Sanu. Piękne i dzikie są te górskie,bieszczadzkie rzeki. Gdy latem gorąco zawsze kieruję swe kroki do tych małych rzek, by gdzieś w ich dzikim i ustronnym miejscu zażyć w kąpieli chłodu. Można znaleźć miejsca tak piękne, że wracać się do domu nie chce. W czasie ostatnich wędrówek natknąłem się na świeże ślady niedźwiedzia na zamulonym kawałku brzegu, towarzyszyły mi pluszcze i, pliszki górskie. Spotykałem na nich nurogęsi, czaple. Natknąłem się na kunę leśną. Ale to nie one , ale bobry zrobiły mi największe widowisko. Wracałem już do domu. Był wieczór. Na kamieniach i w wodzie pojawiła się bobrowa rodzinka. Miejsce mi znane z ich bytowania.Bobrów było sześć. Zaczęły wieczorną toaletę.Czyściły sobie same oraz wzajemnie sierść. W pewnym momencie na jednym głazie zebrało się ich pięć. Zachowywały się jak prawdziwa rodzina. Odniosłem wrażenie , że starsze ( większe) bobry , w domyśle rodzice, wymusiły to czyszczenie. Rytuał czyszczenia trwał z krótkimi przerwami prawie pół godziny. Dopiero przytaszczenie świeżych liści ( chyba łopianu) przez jednego bobra częściowo, ale nie dla całej rodzinki, przerwały pielęgnację.











