Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

WILK NA RYKOWISKU-BIESZCZADY 2022

Rykowisko 2022 już trwa w Bieszczadach. Kiedy się zaczęło nie wiem. Trzynastego zamiast udać się w dolinę żubrową pojechałem zobaczyć „moją rykowiskową”. Ciekawy byłem, czy godowy spektakl porykiwania jeleni już się zaczął. Ryczą. Ryczą, ale pokazać się na łące nie chcą. Tylko łania daleko przebiegła w wysokich trawach i to wszystko co widziałem na rykowisku. Do jednego głośno ryczącego byka podszedłem blisko. Byłem w chaszczach przy potoku po jednej stronie łąki , a on na skraju lasu po drugiej stronie. Liczyłem, ze wyjdzie na łąkę. Czekałem. Przyjemnie się go słuchało z bliska,jednak tylko słuchaniem musiałem się zadowolić przedwczorajszego wieczoru. Na rykowisku byłem z dwoma psami.Dla mnie i Czarka rykowisko to rutyna, dla Luny było czymś nowym. Ma osiem miesięcy. To jej dziewiczy pierwszy raz. Przejęta, zaciekawiona i wystraszona była. Uważnie, z podwiniętym ogonem słuchała ryków z pobliskich wzgórz i gór. Czuła się na tyle niepewna, że przywarowała do mnie i domagała się abym ją pocieszył i wsparł odwagą. Donośny głos ryczącego jelenia robi wrażenie nie tylko na ludziach. W drodze powrotnej było widać, że im dalej od ryczących jeleni tym bardziej pewność i odwaga wracała do psiaka. Wczoraj (czternastego września) pojechałem tam ponownie. Deszcz zaczął padać już w trakcie jazdy samochodem. Mimo tego podróży nie przerwałem. Liczyłem , że może przestanie. Prognoza wskazywała, że między szesnastą , a dwudziestą powinno być bez deszczu. Niestety tak nie było . W samochodzie czekałem pół godziny na poprawę pogody. Deszcz nie ustąpił. Zawziąłem się jednak. Skoro już przyjechałem…. Ruszyłem w pięciokilometrowa trasę. Deszcz większy lub mniejszy towarzyszył mi aż do miejsca, gdzie planowałem się zatrzymać. Miejsce to samo, gdzie dzień wcześniej wsłuchiwałem się w blisko ryczącego byka. Dotarłem tam po grubo ponad godzinnej wędrówce. Bykom w deszczu ryczeć się za bardzo nie chciało. Ten mój przedwczorajszy opisany wyżej w ogóle się nie odezwał. Na łące było cicho i spokojnie.Tylko kruki od czasu do czasu przelatując przerywały swoim krakaniem błogi spokój otoczenia. Deszcz na chwilę zelżał, a nawet na krótko przestał padać. Zjadłem przyniesione kanapki, wypiłem gorącą herbatę, dałem psom karmę i nie widząc sensu siedzieć dłużej ruszyłem z powrotem. Następne pięć kilometrów przede mną. Deszcz i ciemne chmury zrobiły wcześniejszy wieczór. Woda, która spadła z nieba, zamieniła błotnistą drogę w ślizgawkę. Szedłem niepewnie jak marynarz na szerokich nogach. Powoli, ostrożnie. Nie uśmiechało mi się chlapnąć tyłkiem w błotnistą maź. Przeszedłem kilkaset metrów, deszcz ponownie na chwile przestał padać. Powrót traktowałem jak rekonesans. Rozglądałem się po pobliskich łąkach. Nadstawiałem uszy. Z dwóch dominujących gór leżących po przeciwnych stronach potoku ryczały dwa jelenie. Tylko dwa. Tu zawsze ryczały w czasie rykowiska. Szedłem zrezygnowany i trochę zatopiony w myślach. Myślałem o kiepskiej prognozie pogody na najbliższe dni. Zastanawiałem się co robić w tak zła pogodę w czasie rykowiska. Jaką taktykę przyjąć. Zagłębiony w rozważaniach przekroczyłem akurat potok, gdy kątem oka zobaczyłem na łące przylegającej do góry z ryczącym bykiem ruch. Wilk był tego przyczyną. On też mnie dostrzegł. Może nawet wcześniej. Wilk usiadł. Ja również. Szarawo było i myślałem, że ze zdjęć nic nie będzie. Psy wilka nie dostrzegły. Siedząca pozycja ułatwiła mi robienie zdjęć. Wilk siedząc nieruchomo też mi to ułatwiał. Kilka zdjęć, może niezbyt ostro , ale się udało zrobić. Jak na wilka, to jego morda wyszła na zdjęciach złudnie zbyt sympatycznie , dobrotliwie i niewinnie. Wyszła tak, że aż chciałoby się go za uchem poskrobać ….. Wilk jednak co innego miał w głowie niż skrobanie go za uchem przez mnie. Gdy już nasycił się moim widokiem, ruszył w kierunku ryczącego jelenia na zalesionej górze.