Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

Locha z warchlakami.

Kiedy po trzech dniach po spotkaniu wilka z kawałkiem nogi taszczonej do głębokiego jaru wybrałem się w tą samą dolinę posłuchać zjawiskowego ryczenia byków, nie spodziewałem się, że spotkam tego wilka ponownie. Tym razem to były trochę inne okoliczności. Zaraz po dojściu w moje ulubione miejsce dostrzegłem jelenia gryzącego pod jabłonią opadłe jabłka. Próba podejścia bliżej jelenia zakończyła się fiaskiem.Gdy dotarłem skrycie do upatrzonego krzaczka, jelenia pod jabłonią już nie było.Przemieścił się do lasu z tyłu i na lewo ode mnie, gdzie przez cały wieczór ryczał. Słońce szybko zaszło, bo było późno popołudniu. Dolina po drugiej stronie potoku zrobiła się szarawa, mniej kolorowa. Miałem już zamiar zrezygnować z dalszego pobytu, bo ciemno zaczęło się robić, a do samochodu było około 50 minut marszu. Psy zjadły swoje smakołyki, ja swoja kolację i wydawało mi się , że nic ciekawego już nie zobaczę. Myliłem się. Nagle, nie wiadomo skąd pojawił się na środku górskiej łąki wilk. Szedł powoli w kierunku tego samego jaru i miejsca jak trzy dni temu. Kilka razy zatrzymał się , nasłuchiwał. Gdy już był przy jarze zmienił decyzje i szybko, ale ostrożnie przemieścił się z powrotem na środek łąki. Obserwując go kątem oka zauważyłem na skraju łąki ruch jakieś ciemnej masy, dużo większej od wilka, która pojawiła się w miejscu, gdzie przed chwilą był. Gdy przeniosłem wzrok na ciemną masę szybko okazało się, że to dzik. Duży odyniec zaczął biec w kierunku wilka , a potem w górę łąki w kierunku lasu. Wilka straciłem z wzroku. Za chwilę pojawiły się jeszcze dwa dziki.Biegnące jakby bez celu. Myślałem, ze trafiłem na polowanie wilków. Pewnie tak, bo powyżej w lesie powietrze przeszył przeraźliwy kwik dzikiej świni.Skoncentrowałem się na obserwacji jednego dzika, który po chwili biegiem znikł w lesie. W tym momencie moje psy poderwały się nerwowo i zwróciły się w kierunku moich tyłów , które nie obserwowałem. Odwróciłem się i zobaczyłem około 7-10 metrów ode mnie trzy dziki. Zacząłem robić zdjęcia najbliższemu. Mały Reks nie wytrzymał nerwowo i ostrzegawczo zaszczekał. Dzik któremu robiłem zdjęcia wcale nie zaczął uciekać. Przyglądnął mi się i dopiero po powtórnym ujadaniu Reksa odwrócił się i za dwoma swoimi pobratymcami uciekł do lasu. Po tym epizodzie wróciłem do obserwacji drugiej strony doliny. Tam też zaczął się ruch. Z lasu wyszedł jeden dzik, a gdy pierwszy był w połowie doliny pojawił się drugi. Po nich nagle kawałek łąki zaczął się ruszać. Miałem wrażenie, jakby ruszyła lawina głazów. Z lasu wyskoczyły warchlaki. Było ich bardzo dużo. Gdzieniegdzie poruszała się tylko trawa jako dowód ich obecności. Myślałem, że więcej ich już nie może być. Myliłem się. Gdy pierwsza grupa loch i warchlaków była w dole doliny, gdzie zaczynają się drzewa przy potoku , ruszyła druga również liczna. Podobnie jak ciut wcześniej dorosła locha na czele , a za nią warchlaki. Szły w kierunku zdziczałych jabłoni, gdzie półtorej godziny wcześniej obserwowałem jelenia. Znów podjąłem próbę podejścia bliżej.Częściowo mi się udało, bo zrobiłem kilka zdjęć kilku dzików, ale tak jak wcześniejsze zdjęcia wilka i warchlaków przy słabym oświetleniu i „strzałach” aparatem z ręki przez co nie wyszły ostro. Te ostatnie dziki szybko uciekły.Wróciłem z powrotem do miejsca, gdzie zostawiłem plecak.Chwilę jeszcze posiedziałem licząc na to, że jeszcze coś się wydarzy. Poza ryczeniem niczego więcej nie zauważyłem. Zwinąłem majdan i przy wschodzącym romantycznie świecącym księżycu, oświetlającym bajkowo drzewa i wzgórza, zatopiony w myślach w ktorych przeżywałem co widziałem, szybko wróciłem do samochodu. Szybko to pojęcie względne. Pięćdziesiąt minut powrotnego marszu minęło szybko, bo urok wieczorowej pory pozwalał zapomnieć o upływającym czasie. ( 10 wrzesień 2019r.)