Bieszczady – piękno przyrody dla naszych gości

„BIESZCZADZKI ANIOŁ”-PUSZCZYK URALSKI

Puszczyk uralski. Prawie każdy kto wędruje po Bieszczadach zna piosenkę „Bieszczadzkie Anioły” w wykonaniu Starego Dobrego Małżeństwa. „Bieszczadzkiego Anioła” spotkałem pod Otrytem w dolinie Sanu. Puszczyk na jednym ze zdjęć, z rozpostartymi skrzydłami i ustawiony prawie pionowo w powietrzu, wygląda na nim jak anioł. Zauważyłem go przypadkowo. Podchodziłem, potokiem płynącym głębokim jarem po środku doliny, dostrzeżonego w dali żbika . O puszczyku w tym momencie nie myślałem. Marsz po wodzie ułatwiał mi skryte podejście. Plusk i szum wody zagłuszał mój marsz, głęboki jar zakrywał mnie przed wzrokiem żbika. Po zmrożonym śniegu nie miałbym szans podejść bliżej. Chrzęścił pod butami drażniąco głośno. Musiały go słyszeć wszystkie zwierzęta w dolinie. Wartko i głośno płynący potok wytłumił moje człapanie. Do żbika udało mi się zbliżyć, ale nie udało zrobić z bliska zdjęć. Tylko z daleka. W końcówce skrytego podejścia musiałem wyjść na brzeg potoku , bo strumień zagrodzony był zwalonym drzewem. Wystraszyłem tym wyjściem dzikiego kota. Po żmudnym podejściu zobaczyłem tylko jak niknie za krzakami tarniny. Byłem rozczarowany. Nie zdążyłem jeszcze jednak na dobre przetrawić niepowodzenie i opuścić potok, gdy nagle zobaczyłem dużą sowę lądującą kilkanaście metrów ode mnie. Przysiadła tylko na moment. Szybko odfrunęła na pobliskie drzewo. Żbik ukrył się , ale w zamian pojawił się polujący puszczyk. To jemu poświęciłem uwagę przez pozostałą część wieczoru. Polował niedaleko, zmieniając tylko od czasu do czasu drzewo z którego wypatrywał ( wysłuchiwał ) ofiary. Gdy odleciał dalej, przemieściłem się za nim. Wypatrzyłem go znów na kopcu kamieni. Kamienie zostały zgromadzone i przygotowane dawno temu dla węża Esculapa, jako miejsce na jego kryjówkę i rozród. Gdyby to była ciepła pora roku, puszczyk miałby szansę zapolować na tego rzadkiego węża. Tym razem, zimową porą, przywiodło go w to miejsce zapewne wspomnienie letnich polowań. Pamiętał miejsce , ale chyba nie wiedział , że w zimie węża nie spotka. Puszczyk nie był dla mnie ostatnim bohaterem tego wieczoru. Pojawił się jeszcze jeden, gdy już wracałem do samochodu. Po drugiej stronie doliny, późno po zachodzie słońca , wyszedł z lasu samotny żubr. Po nurogęsiach na Sanie , żbiku i puszczyku był mocnym akcentem na koniec. Białe połacie śniegu i księżyc blisko pełni wydłużyły jasny wieczór. Pozwoliły mi na krótką obserwację i wykonanie zdjęcia samotnego żubra